Myrthana Gothic
Świat Gothic
Obecny czas to Nie 5:20, 19 Maj 2024

Arthas

 
Odpowiedz do tematu    Forum Myrthana Gothic Strona Główna -> Opowiadania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  

Autor Wiadomość
soulhunter
Niewolnik



Dołączył: 27 Paź 2006
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10


PostWysłany: Czw 17:26, 02 Lis 2006    Temat postu: Arthas

Prolog



Pewnego dnia urodził się chłopiec. Pochodził on z rodziny królewskiej. Był jedynym dzieckiem królewskiej pary, więc miał dziedziczyć tron po ojcu.. Wszyscy poddani świętowali dzień narodzin chłopca. Rodzice nadali mu imię Arthas tydzień po jego narodzinach. Jego ojciec nazywał się Lord Andrii, a matka Lilenee.
Imperium Revandear wstrząsały wojny. Rebelianci walczyli na wschodzie z „Zielonymi Legionami”. Od zachodu imperium nękali nomadowie. Tam stacjonowały „Pustynne Legiony”. Pustynia ta nazywała się Pustynią Brondree. Od północy było morze o nazwie błękitna łuna. Od Południa imperium zaś atakowały hordy urgali . To one stanowiły największe zagrożenie dla Revandearu. Rodzina królewska z celuw bezpieczeństwa Wyjechała do największej twierdzy w królestwie. Leżała ona dziesięć mil od morza. Nosiła nazwę Furthen Dur . Król ściągnął tam najlepszych magów i wojowników. W twierdzy stacjonowali już najlepsi paladyni. W ciągu pięciu miesięcy najpotężniejsi paladyni, magowie i wojownicy. Magowie otoczyli twierdzę najsilniejszymi zaklęciami ochronnymi jakie istniały. Paladyni błogosławili mieszkańców i uczyli niektórych magii uzdrowicielskiej. Wojownicy polowali i uczyli władać mieczem mieszkańców pobliskich osad. Król także sprowadził najlepszych kowali z królestwa. Wykuwali miecze i zbroje, a paladyni i magowie zaklinali je. Po uzbrojeniu armii król kazał im rozdawać ekwipunek mieszkańcom. Razem trwało to trzy lata. W tym czasie Arthas zdążył już podrosnąć. Niestety po pewnym czasie do Farthen duru doszła informacja o tym, że pierwsza i druga linia obrony na południu nie wytrzymały napori urgali. Urgalę posilały się ich ciałami. Doszła do nich także wieść o kulah na zachodzie imperium. Wspomagały one armie nomadów. Po wysłuchaniu wieści od kuriera wszyscy mieszkańcy Farthen duru zmartwili się.
Arthas miał wtedy już cztery lata. Andrii zdecydował wtedy, że jego syn ma przejść szkolenie. Przywódca paladynów Thorov miał nauczyć go magii uzdrowicielskiej i walki świętymi ostrzami. Przywódca wojowników Verderen uczył czterolatka walki toporami, dwoma mieczami oraz zbierania trofeów zwierzęcych. Arcymag o imieniu Tervaz uczył Arthasa magii wszelkich rodzaj. Wszyscy trzej nauczyciele mieli przekazać wszystko co sami potrafili synowi króla.
Andrii po naradzie z Throvem , Tervazem, Verderem i swoją żoną ustalił, że roześle po imperium gońców, którzy nakażą wszystkim oddziałom wycofać się pod Furthen dur.








Rozdział 1 Podróż.


Kiedy wojsko osiedliło się wokół Farthen duru Andrii zarządził, że mają wybudować ogromną palisadę dokoła wszystkich pobliskich wiosek. Mieli budować ją z wszystkiego czego się da. Żołnierze dla rozrywki polowali, a przez to zdobywali pożywienie dla wszystkich obecnych mieszkańców. Magowie zakładali magiczne pola uprawne, a paladyni błogosławili te zwyczajne. Podczas kopania wielkiego dołu wieśniacy natrafili na wielkie złoża złota. Król kazał posłać najlepszych kurierów. Dostali oni ogromne ilości złota by przekupić rebeliantów. Nie było to najmądrzejsze posunięcie, ale to złoto stanowiło około jedną tysięczną zasobów odkrytych, a magowie wyczuwali jeszcze większe złoża pod ziemią. Razem z posłańcami i kilkoma dziesiątkami wyruszył jeden z najpotężniejszych magów o imieniu Vetorn. Doradcy Andriiego obliczyli, że podróż do rebeliantów będzie trwała około dwóch miesięcy. Wyruszyli.
Vetorn nakazał rozbić obóz u podnóża góry Velstern.
-Panie…
-Możesz do mnie mówić po imieniu- oznajmił Vetorn
-Więc panie Vetornie zakończyliśmy zwiad…
Głośny krzyk rozdarł powietrze. Wybiegli z namiotu i zobaczyli… Tak zobaczyli sześć urgali biegnących w stronę obozu. Vetorn zaczął ciskać w nie czarami.
Na pewno na pewno zakończyliście zwiad?- zapytał z wściekłością Vetorn.
-Kiedy my sprawdzaliśmy każdy zakątek nie było ich- odparł zdziwiony przywódca zwiadowców o imieniu Rindier.
Pod wpływem czarów Vetorna padło trzech urgali. Żołnierze bez wahania rzucili się na nie, a łucznicy zasypali je chmurą strzał. Trwało to dziesięć minut. Urgale były bez szans. Było ich trzech, a żołnierzy aż dwunastu. Mimo to czterech wojowników zostało rannych, a dwóch rannych. Vetorn od razu zajął się rannymi. Zajęło mu to ponad trzy godziny. Był tak wykończony, że po powrocie do namiotu od razu zasnął. Śniło mu się jak urgalę niszczą jego obóz. Wybiegł przestraszony z namiotu. W ostatniej chwili zorientował się o tym, że biegnie na niego rozpędzony urgal. Rzucił zaklęcie w ostatniej chwili. Durzy ognisty pocisk trafił uriala, który zgiął się w pół i padł nieżywy. Obudził się. Wyszedł z namiotu i spostrzegł, że nikogo nie ma na zewnątrz. Naglę powietrze rozdarł ludzki krzyk, który z każdą sekundą stawał się coraz głośniejszy. Obudził się zlany potem. Dopiero po chwili zorientował się, że obok jego łóżka stoją dwaj mężczyźni.
-Nic ci nie jest panie?- zapytał troskliwym tonem jeden z nich.
-Nie wszystko jest dobrze- odparł mag.
-Zatem kiedy ruszamy dalej, panie- zapytał drugi mężczyzna.
-Powiedzcie ludziom, że… za dwie godziny mają stać przy wielkim drzewie- odpowiedział Vetorn.
-Zatem za dwie godziny mamy przygotować cały obóz do drogi?- zapytał z niedowierzaniem pierwszy wojownik.
-Podobno jesteście jednymi z najlepszych wojowników w imperium- odpowiedział ze zdenerwowaniem mag.
Dwaj mężczyźni wyszli pośpiesznie z namiotu swego dowódcy. Obudzili wszystkich i powiedzieli, że jeśli nie stawią się za dwie godziny przy drzewie to spotka ich wielka kara. Wszyscy uwijali się wtedy jak mrówki. Vetorn nawiązał kontakt telepatyczny z Tervazem i opowiedział mu o wszystkich wydarzeniach, które zdarzyły się podczas ich wyprawy.
-A jak tam szkolenie Arthasa?- zapytał Vetorn.
-Na razie dobrze się uczy magii opanował w pełni już czar ognistej strzały, co w jego wieku oznacza iż będzie jednym z najpotężniejszych magów na świecie jeśli będzie nadal uczyć się w takim tępię- odpowiedział mu na pytanie Twrvaz.
-A walka mieczem i strzelanie z łuku?- zapytał ponownie.
-Z tym idzie mu równie dobrze ja z magią. Może być naszą jedyną nadzieją w bitwie z urgalami- odpowiedział arcymag.
-Jeszcze jedno pytanie, jak pracę okopowe, budowla fortyfikacji i wydobywanie złota- zapytał ostatni raz Vetorn.
-Na razie wydobyliśmy dziesięć ton złota. Palisada jest już prawie gotowa by wpleść w nią zaklęcia. A co do fortyfikacji to na razie niewiele udało się nam zrobić. Kończ już bo stracisz całą energię.
Więź łącząca ich umysły rozerwała się. Vetorn poczuł nagłe osłabienie.
Wyruszyli ze świadomością, że są już bardzo blisko celu podróży. Niestety czeka ich tam nie miła niespodzianka…









Rozdział 2 Oblężenie


W powietrzu rozległ się ogłuszający wybuch. Fala uderzeniowa zmiotła wszystko w promieniu sześciuset metrów.
-Ognia-krzyknął jakiś człowiek po czym puścił cięciwę łuku.
Za nim powtórzyli to wszyscy mający łuki w dłoni. W powietrze wzleciała chmura strzał, która zabiła ponad trzydziestu urgali. Ten atak wybił ich z szyku i żołnierze imperium rozpoczęli dziką szarżę. Obydwa oddziały zderzyły się. W ten sposób padło kilku żołnierzy, ponieważ urgalę mimo swojego wzrostu wagą przewyższały człowieka czterokrotnie. Z lasu wybiegły kolejne setki urgali. Wtedy magowie pokazali na co ich stać. Przywołali ogromny wybuch w samym środku wielkiego oddziału stworów. Wybuch ten był jeszcze potężniejszy niż pierwszy. Dosłownie rozsmarował urgali po ziemi. Ale nagle z lasu wyłoniła się nowa armia- armia demonów. Magom zrzedły miny, kiedy zobaczyli ile ich jest. Była ich ponad setka! Żołnierze uporali się już z pierwszym oddziałem urgali, ale pozostała ich tylko garstka, więc szybko wycofali się do zamku. Zamek ten nazywał się Tunohorn co oznacza róg nosorożca. Magowie nakazali powrót wszystkich oddziałów do Tunohornu. Po piętnastu minutach strażnicy zamknęli bramy. Magowie tymczasem byli zajęci wznoszeniem barier wokołół zamku.
Pierwszej nocy nic się nie działo. Drugiej zaledwie 10 urgali zaczęło atakować bramy. Pewnie chcą sprawdzić jakie zaklęcia użyliśmy do ochrony zamku pomyślał arcymag o imieniu Mivred. Szybko cisnął w urgalę dwom dużymi ognistymi burzami. Urgalę padły martwę na ziemię równie szybko jak pojawiły się przy zamku.
Nagle ktoś wykrzyknął
-Na pozycję obronne!
W ciągu kilku minut wszyscy zajęli swoje pozycję. Wojownicy przy bramach i dziurach w murze, łucznicy na murze, a magowie na wieżach, które wyrastały ponad ściany zamku. Naglę zobaczyli armię składającą się z kilku tysięcy urgali. Wszyscy z przerażeniem spoglądali na ową armie. Łucznicy napięli cięciwy przygotowani do strzału.
-ogni…
-Stać- rozkazał Mivered- to iluzja. Widocznie chcieli sprawdzić naszą czujność. Tak zakończył się trzeci dzień.
Przez następne dwa tygodnie mieli spokój z urgalami. Nawet nieco odważniejsi wychodzili na polowania.
Naglę ciszę nocy rozdarł dziki krzyk. To urgalę. Myśleli wszyscy.
-Wszyscy na pozycje to nie są ćwiczenia.- wykrzyknął ktoś z tłumu.
Arcymag nawiązał krótki kontakt z Farthen durem- obecną stolicą imperium.
-Z urgalami damy radę, ale sąjeszcze demony… Jest ich ponad…
Nagle coś przerwało więź między ich umysłami. Mag popatrzył za mur i zobaczył… zobaczył setki tysięcy stworów oraz demony idące z tyłu…



Rozdział 3 Arthas

Arthas umiał już walczyć jednoręcznym mieczem o nazwie ra’zacam. Był to miecz wykuty przed wiekami przez starożytnego maga wszystkich żywiołów. Umiał tym mieczem zabić już dwa vendary ziemne stworzenia, które atakują gryzieniem. Sprzedaje się ich skóry po dość wysokich cenach. Arthas umiał także zdejmować z nich skóry. Jeden z najlepszych łuczników imperium uczył go strzelania z łuku. Arthasowi szło to najlepiej. Mówiono o nim, że niedługo będzie potrafił zabić demona jedną strzałą. Uczył się również magii, a raczej Grymel bardziej profesjonalnej nazwy. Grymee polegała na zgromadzeniu w sobie jak najwięcej mocy, a potem za pomocą słów ukierunkować ją i nadać jej „odpowiedni kształt”. Arthas musiał spędzać dnie i noce na uczeniu się treści zaklęć, gdyż bardzo rzadko można coś stworzyć nie używając kilku, a nawet kilkunastu słów.
Andrii wysłał dziesięć okrętów ze złotem za może by nająć najemników do wojny z urgalami. Doradcy władcy obliczyli, że za około miesiąc. Przygotowanie okrętów zajęło parę dni.
-Szybszy obrót! Osłaniaj lewy bok! Dobrze, nie miecz trochę wyżej. O, tak teraz jest dobrze.- pokrzykiwał na Arthasa jego nauczyciel.- Dobra koniec na dziś, możesz iść do domu, ale pamiętaj o wahadle.
Zmęczony Arthas udał się do sklepu Bener, który był myśliwym i miał sklep ze skórami oraz łukami.
-Cześć synu.-zagadnął Bener
-Cześć- odpowiedział. – Pójdziemy dziś na polowanie? Proszę!
-Czy ty przypadkiem nie chcesz urwać się z jakiś zajęć?- Zapytał sprzedawca.
-Nie, skądże znowu. Właśnie skończyłem lekcję walki mieczem, a dzisiaj nie mam niec innego do roboty, ponieważ reszta moich nauczycieli pomaga w przygotowywaniu okrętów. Więc pójdziesz ze mną?
-No dobrze, ale pod jednym warunkiem.
-Tak słucham.
-Nie będziesz się oddalał ode mnie i nie będziesz się popisywał swoimi sztuczkami magicznymi.
-Niech ci będzie- odpowiedział trochę zawiedziony chłopiec.
-Wiesz co, możesz przynieść swój miecz, a ja ci dam łuk, chcesz?
-Jasne przecież twoje łuki są najlepsze w całym mieście!- Wykrzyknął uradowany Arthas.
-Dobra czekaj na mnie przy bramie w południe.
Arthas udał się do swego mieszkania by przebrać się w kolczugę wykutą przez elfy pięćset lat temu. Kiedy wszedł do swego pokoju zobaczył szybki ruch. Błyskawicznie wyciągnął swój miecz i sparował cios. Odrzuciło go na dwa metry. „co to może być?” pomyślał Arthas. Sparował kolejne pięć uderzeń po czym sam je zadał. Jego seria nie drasnęła nawet przeciwnika. Nagle przypomniał sobie o magii. Wezwał do siebie wszystkie swoje moce i wypowiedział:
-Zerrena zawa rumura.
Przez powietrze przeleciał ogromny piorun, który miał trafić w przeciwnika, lecz ten zmienił kierunek jej lotu, tak, że wyleciała przez okno. Arthas skorzystał z chwili nieuwagi przeciwnika i zadał dwa ciosy. Powietrze rozdarł ogłuszający, dziki wrzask i nagle przeciwnik zniknął zostawiają tylko naszyjnik. Arthas poczuł się ogromnie zmęczony i po chwili zemdlał.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu    Forum Myrthana Gothic Strona Główna -> Opowiadania Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group.
Theme Designed By ArthurStyle
Regulamin